poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Sukces dzieli, cierpienie łączy

Od kilku dni zastanawiam się nad tym zupełnie po swojemu. Wszędzie głośno o katastrofie i tragedii ze Smoleńska. Przede wszystkim łączę się z rodzinami tych, którzy odeszli i współczuję. Bardzo współczuję takiej straty.

Kiedy myślę o tym w kilku kontekstach jednocześnie zauważalna jest prawda o podziałach i wspólnocie. Politycy na całym Świecie uwielbiają słowne gierki, nie zgadzają się z drugą stroną, bo tak trzeba, nawet jeśli dostają niemal idealne rozwiązanie. To co się stało łączy wszystkich nas w jedną całość. Znowu. Znowu mamy szansę na pojednanie, na zgodę, na więcej miłości, której w polityce nie było... Nie interesuje mnie polityka tylko ludzie, dlatego jeszcze raz wszystkim przyjaciołom, rodakom, rodzicom, dzieciom tych, którzy odeszli: Jestem z Wami pamiętając.

Wszędzie słyszę teraz o tym, że warto doceniać. Zakończmy wreszcie jako pierwszy kraj na Świecie wojnę o wpływy i zacznijmy uznawać politykę jako grono przyjaciół współpracujących ze sobą jak drużyna, jak rodzina, bo jako wybrani przez ludzi służycie im nie przez pokaz władzy, ale jako godni zaufania "najlepsi z najlepszych".

No games.


Pozdrowienia.
Mariusz Szuba

1 komentarz:

  1. Hey maestro :) to ciekawe o czym napisales, poniewaz podobne wrazenie odnioslem wczoraj prowadzac coaching grupowy w lokalnym hrabstwie. Nie interesuje mnie polityka i nie wchodze w te tematy, bo wiadomo z czym to sie kojarzy, szczegolnie w Polsce "konflikty na zasadzie ping-ponga lingwistycznej gry" ale... przyjemnie zaobserwowac zupelna roznice w komunikacji miedzy osobami na decydujacych stanowiskach hrabstwa laois w Irlandii a lokalna spolecznoscia

    Z jednej strony patrzac na ich komunikacje dostrzega się partnerstwo, przyjazn i cos co okreslilem jako wzajemne zrozumienie. Nie jest to chec zrozumienia, domyslanie się czy negocjacje – tylko zrozumienie. Wiekszosc starszych Irlandczykow uczestniczacych w warsztacie, dziala również w organizacjach non-profit spolecznie i rzeczywiscie tutaj jest to silnie ugruntowane, można powiedziec, takie tradycje rodzinne, jak chodzenie do pubu z przyjaciolmi.

    Rozmawiajac na przerwie kawowej z uczestnikami dowiedzialem się, ze aby ktos mogl zostac wybrany, to musi spelniac pewne kryteria i nie sa nimi polityczne obietnice i piekne slowa lecz bierze się pod uwage to co dany czlowiek zrealizowal i osiagnal poprzednio, czy dzialal w organizacjach spolecznych, co udalo mu się osiagnac, komu pomogl i jak wspieral lokalny rozwoj.

    Opinia publiczna jest waznym argumentem, poszanowanie, zaufanie i umiejetne prowadzenie biznesu również, ponieważ w Irlandii lokalnie otrzymuje się „place minimum” za dzialanie np. na stanowisku w urzedzie miasta czy nawet burmistrza.

    Umiejetne prowadzenie biznesu jest koniecznoscia do sprawnego gospodarowania hrabstwem a nie tylko teoria czy argumenty legislacyjne. Z drugiej strony rozmawiajac z ludzmi dostrzega się, ze oni robia to z przyjemnoscia, bo chca, chca dzialac dla innych i to jest kluczem, widac to w oczach (nie ma bijacego chlodu czy wyzszosci jak w wielu polskich urzedach) jest to szczegolna cecha mentalnosci Irlandzkiej z która zetknalem się po raz pierwszy 10 lat temu przyjezdzajac na zielona wyspe.

    Kryzys wiekszosc osob dostrzega jako mechanizm, który w jakis sposób zostal uruchomiony i wiele osob się tego domysla – majac swiadomosc tego co jest i poruszania się po systemie staraja się robic tak aby lokalnie tworzyc jak najwiecej dla ludzi mozliwosci – a nie obietnic ;)

    Co powinno zaistniec, aby zmienic mechanizm polskiej polityki od srodka, zrodlo z którego wychodzi „polityczne - cokolwiek to jest” to chyba jest możliwe, tylko z taka energia i stanem ducha jaki miał Jan Pawel II tak mi się wydaje...

    Pozdrawiam serdecznie i dolaczam sie :)
    S

    OdpowiedzUsuń